piątek, 30 grudnia 2016

Bluzka

Szyłam dzisiaj z Elą bluzkę. Znaczy się ja panikowałam i jęczałam, że nie umiem i na pewno coś spieprzę oraz zepsuję i do niczego się nie będzie nadawało a Ela dawała instrukcje, pomagała, szyła i cierpliwie znosiła moje histerie. Szyłyśmy z Burdy, o tej. Bardzo miły wzór. Jedyne utrudnienie to pęknięcie na biuście. Ale dałyśmy sobie radę (no dobra Ela dała :)) 


Sam wybór wzoru był dla mnie trudny. Nie widzę połączenia kształtu z materiałem i nie wiem jak to sie na człowieku układa. Żadna ze mnie krawcowa. W chwilach paniki, zupełnie zbędnej, przecież była obok Ela, mówiłam sobie"nigdy więcej" ale teraz gdy mam fajną bluzkę ... Nie mówię nie. 
A teraz podziękowania:

Eli za bezkresny ocean cierpliwości  i wszystko inne - dziękuję
Kasi i Piotrkowi za pyszny obiad - dziękuję
Brunkowi za zeżarcie pudełka :)
 Markowi za to, że mnie znosisz :)
Mojej cudownej rodzinie za wytrzymywanie beze mnie i ze mną, jak już wrócę. 
Thank You :)
To z Gali Oskarowej.
A teraz idę nadrabiać zaległości w obowiązkach domowych.
Pozdrawiam serdecznie 
Karolina z Pracowni pod Aniołem 


środa, 28 grudnia 2016

Zaległości i nowości

Obiecałam zdjęcia obrusu. Są to ostatnie zdjęcia tego obrusu przed pokapaniem olejem od śledzika, zachlapaniem zupką piernikową oraz udoskonaleniem wzoru czerwonym winem. Czy mam do kogoś żal? Nie. W końcu był do używania. Plamy może zejdą. A jak nie, to trudno. Płakać nie będę. 


Teraz kosmetyczka. Uszyłam ją według instrukcji, którą zapamiętałam ze spotkania Patchworku Cokolwiek Pomorskiego, kiedy Małgosia uczyła nas szycia kosmetyczek.




I na koniec dzisiejszy uszytek. Potrzebowałam zeszytu do projektu, w którym będę brała udział od 5 stycznia. Lubię ostatnio mieć ładne rzeczy, by z nich korzystać. Więc do brzydkiego zeszytu, który kupiłam, dorobiłam ładną okładkę:)




Okładka wersja druga poprawiona. Pierwsza z hukiem poleciała do kosza. Już myślałąm, że nie mam genu odpowiedzialnego za pikowanie i równe szycie. Pewnie nie mam ale kilka "serduszko-listków" jeszcze potrafię upchnąć :)
Pozdrawiam
Karolina z Pracowni pod Aniołem

wtorek, 20 grudnia 2016

Kronikarski obowiązek

W kronikarskim obowiązku donoszę, że uszyłam kosmetyczkę i obrus świąteczny. Zdjęć nie ma bo jestem w zimowej depresji i zrobię zdjęcia na wiosnę. Gdy wychodzę do pracy jest ciemno i gdy wracam jest ciemno. Poproszę słoneczko. Jestem zmęczona. Wszystkie plany artystyczno - rzemieślnicze wzięły w łeb. Chodzę trzy razy w tygodniu na jogę dla początkujących, co zabiera mi trzy wieczory i powoduje, że odkrywam w moim ciele mięśnie o jakich nie miałam pojęcia, które potrafią robić rzeczy o jakich mi się nie śniło, co powoduje, że boli mnie całe ciało.
Na przekór wszystkiemu staram się zauważać pozytywy i nie dopuszczać do siebie złych wiadomości. Wieczorem podsumowując dzień szukam przynajmniej pięciu pozytywów. Chwilami nie jest to łatwe ale są dni kiedy to proste zadanie.
Pozdrawiam Was z nadzieją, że po świetach będzie lepiej:)
Karolina z Pracowni pod Aniołem

poniedziałek, 14 listopada 2016

Kalendarz adwentowy - siostrzana kooperatywa

Spotkałyśmy się we trzy z planem: szyjemy kalendarz adwentowy dla Jagusi. Rzadko kiedy trafia się nam okazja, aby w trzy siostry spędzić razem dzień na czymś twórczym. Tym razem noże i nożyczki tylko śmigały, igły z nitkami zszywały a kawa ... :) Prawie nie było czasu na picie kawy. Bo wbrew pozorom to bardzo dużo pracy było. Pocięcie, zaprasowanie, wycięcie i przyszycie cyferek, i guziczków, po pikowanie tła, przyszycie kieszonek aż wreszcie finał: lamówka. A to wszystko w ograniczeniu czasowym. Trzy siostry jak trzy wiedźmy nad kociołkiem. Dwie maszyny plus overlock jako stojak do nici ("drogi ten stojak"), jedna igła złamana, jedna stopka naruszona. Bez strat w ludziach.  Kalendarz adwentowy dla Jagusi gotowy.  Siostrzana kooperatywa.



Kieszonki są uszyte z tkanin z cudnymi bałwankami i gwiazdkami. Kupiłam dwa zestawy tkanin w pasmanterii Jola w gdańskiej Galerii Przymorze. Cyferki są filcowe. Guziczki mnie miło zaskoczyły miało być po 9 w opakowaniu a było więcej :)



 
Pozdrawiamy serdecznie
Siostry de domo Lange czyli Michalina Sobczak, Ela Zeman i Karolina Mojko

piątek, 11 listopada 2016

Poduszka gwiazdka

Po porażce z tęczową narzutą potrzebowałam poprawy humoru. Uszyłam poduszkę z blokiem patchworkowym szytym HST. Kolory gwiazdkowe. Pikowanie delikatne, podkreśla kształt gwiazdy. Zapięcie na guziki. Moja maszyna ma obszywanie dziurek. Naprawdę nie wiem dlaczego dotychczas nie wykańczałam tyłu tym sposobem.



Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

środa, 9 listopada 2016

Tęczowa narzuta - koniec

Nie, aż taka szybka nie jestem.Niestety, nie jestem też wystarczająco dokładna. Moje kwadraciki log cabin nie trzymają rozmiaru, a to oznacza, że nie będę w stanie zszyć ich z kwadracikami o innym wzorze. Mówi się trudno. Będzie z nich coś innego. Jest to nauka dla mnie, aby pilnować rozmiaru na każdym etapie szycia. Co dalej? Po wczorajszej psychoterapii, jaką zapodały mi koleżanki z Grupy Patchwork Cokolwiek Pomorski, myślę, że po prostu spróbuję jeszcze raz ale pilnując rozmiaru i dobrze się bawiąc. Jak nie wyjdzie to trudno, będę miała dużo bieżników :)
Oficjalnie: Dziewczyny DZIĘKUJĘ.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Ograniczenia sprzętowe i nie tylko

W tym wpisie opisywałam kulisy wyboru mniejszej lodówki. Po ponad roku użytkowania mogę z czystym sumieniem ocenić, czy był to dobry wybór. Otóż był to w stu procentach dobry wybór. Nie miałam żadnych problemów z zmieszczeniem się z jedzeniem w lodówce, a urządzałam w tym czasie święta i urodziny. Uważam, że w mojej sytuacji życiowej mała lodówka jest absolutnie wystarczająca. Nie namawiam nikogo na religię małych lodówek. Mieszkam w centrum wielkiego miasta, wszędzie dookoła mojego domu są sklepy, a ja jestem zdrową osobą mogącą wyskoczyć w każdej chwili po zakupy. Gdybym prowadziła inny tryb życia, to pewnie moje potrzeby byłyby inne.
A teraz, co trzymam w zamrażalniku? Zawsze: włoszczyznę w paski, jedną zupę mrożoną, jakieś warzywa na patelnię, pasztety od mamy i ewentualnie mus truskawkowy od mamy, dwa pojemniki z mrożonym koperkiem i pietruszką, kawałek mięsa lub udko, kostki do whiskey oraz czasami worek z lodem. Czyli mam wszystko na wypadek tygodniowego kataklizmu. Nie wydaje mi się, aby jakiś kataklizm miał trwać dłużej niż tydzień.
W między czasie zmieniłam odkurzacz. Mój poprzedni doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Był to całkiem porządny odkurzacz z filtrem gąbkowym i HEPA, mały, poręczny, bezworkowy. Czemu doprowadzał mnie do pasji? No właśnie. Filtr gąbkowy po jednorazowym użyciu nadawał się tylko do wymycia, co powodowało, że przez następne kilka godzin odkurzacz był niesprawny. Gorzej było tylko wtedy, gdy po sprzątaniu zapomnieliśmy wypłukać filtr- odkurzacz wcale nie ciągnął. Filtr HEPA nadawał się co kilka miesięcy do wymiany - wyglądał na zagrzybiony. A kupić go można tylko "gdzieś w internecie". Raz zamówiłam w  serwisie - kosztował 100zł a czekałam na niego ponad dwa tygodnie. A, że nadeszła pora wymiany filtra to kupiłam nowy odkurzacz. Karcher. Mały, "hotelowy", lekki. Teraz wady: worki (10szt.60zł), filtr fizelinowy (podobno rzadko wymieniany). Plus jest taki, że serwis Karchera jest naprawdę niedaleko mojego domu a drugi niedaleko domu Rodziców. Więc worki i filtr są na wyciągnięcie ręki. Na razie się sprawuje.
Po co dzisiejszy wpis? Może kogoś zainspiruję :) Dążenie do prostoty życia to fajne narzędzie do obserwacji swoich potrzeb.

piątek, 4 listopada 2016

Tęczowa narzuta - początek

Czasami tak jest, że człowiek spojrzy na COŚ i już wie, że TO chce. W przypadku dziewczyn szyjących zwykle jest to spojrzenie na wzór lub tkaninę. Ja nie jestem szmatoholiczką, ale za to wzoromaniaczką już tak. Spojrzę i już wiem, co na emeryturze będę szyła :) 
Tym razem robiłam porządki w starych papierach. I przepadłam. Prosty, fajny. Zakochałam się. Trochę go musiałam przerobić, bo w jednym kwadraciku były nierówne paski. Wzór pochodzi z jakiejś prastarej, francuskiej burdy. Tyle wzór. 
Ok, wszystko w porządku ale z czego TO uszyć? No oczywiście z naszych szmat. Ale wzór jest duży a moich szmat, żeby pasowały do siebie mało. " Ela! Farbujemy!!! już teraz zaraz. Ja chcę!!! " Ale przecież farbowałyśmy niedawno. Otrzeźwienie na szczęście przyszło. Ewa- dziękuję: )
Zajrzałam jeszcze raz do szafy. "Trudno, trzeba mówić po waleńsku" -  jak mówią w pewnym filmie dla dzieci*. Dołożyłam z innego farbowania. Wzór jest taki, że nie będzie widać :) Początek szyłam w amoku. Teraz jest trochę lepiej. 




Trzymajcie kciuki aby wystarczyło mi zapału
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem
PS. Nie publikuję wzoru ponieważ nie wiem czy był darmowy czy nie, posłuży mi tylko jako inspiracja.

*"Gdzie jest Nemo?"

poniedziałek, 24 października 2016

Portfel dla Maćka

Synkowie mają to do siebie, ze od czasu do czasu zlecają matce robotę. Niby nic wielkiego ale np. Mamusia uszyj mi portfel. Z tymi naszywkami. I już wiesz, że będziesz szyła czarne na czarnym z czarną lamówką czarną nitką. Zabrakło mi tylko czarnego rzepa. Ale ten pewnie długo biały nie będzie.



Więc mamusia uszyła. Z naszywkami. Dość duży wyszedł ale syn też nie najmniejszy więc do tylnej kieszeni spodni portfel wchodzi.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

poniedziałek, 17 października 2016

Farbowanie październikowe

Ja z Siostrą. Nadal zajmujemy się farbowaniem. Tym razem miałyśmy bardzo poważny plan bo Ela potrzebuje większe ilości farbowanek na duży projekt. Mam nadzieję, że napisze o nim na swoim blogu. A ja przy okazji pobawiłam się w zielenie czyli gradację od żółtego do niebieskiego - wersja zimna. Ten dolny wachlarzyk na zdjęciu jest efektem zabawy. Niestety zdjęcie nie oddaje barw. Zieleń wyszła żywa, na początku obawiałam się, że będzie jaskrawa ale po wysuszeniu i  wyprasowaniu zrobiła się ładna. Taka idealna na wesołą poduszkę :) 



Górny wachlarzyk jest efektem "zużywania farbek" czyli "kolorowych drinków" .
Farbowanie niezmiennie sprawiło mi wielką frajdę. Lubię tą niepewność co wyjdzie i czy wyjdzie w ogóle, czy o wszystkim pamiętałyśmy i jaki efekt będzie miało to co dodałyśmy do farbek. Chyba powinnam zostać testerem :)
No i najbardziej lubię wyobrażać sobie co uszyję z tych szmatek :) a wyobraźnię mam bujną :) gorzej z umiejętnościami realizacji ale o tym to już innym razem :)
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem 

wtorek, 11 października 2016

"Już to potrafię" - sampler

Z poprzedniego postu wiecie, że zaczęłam sampler. Pierwszy raz przemyślałam, zaprojektowałam i uszyłam. Połączyłam bloki, które mają różną wielkość i kształt.
Trochę zainspirowałam się tym wpisem, oczywiście mój jest znacznie mniejszy i mniej kolorowy ale To dopiero początek dopiero się rozkręcam. "Już to potrafię" ma 42x26 cm. Najwęższy kawałek ma 0,5cala po wszyciu. Nie użyłam w nim ani jednego solidu czyli materiału bez nadruku, co jest dla mnie bardzo nietypowe.


Pikowałam każdy kawałek w inne linie:



a tu dla przypomnienia projekt:


Jedyną zmianą jaką zrobiłam w projekcie to jest on poziomy a nie pionowy al po prostu tak lepiej wyglądał :) tego nie mogłam przewidzieć :)

Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

niedziela, 9 października 2016

Poduszka Zosia i przyszłe ufoki

Dużo się dzieje ostatnio. Byłam na wystawie Patchworków w Zielonej Górze, o czym pisałam na Patchworku Cokolwiek Pomorskim. Tutaj nie pisałam aby nie dostać rozdwojenia jaźni :) Dodam tylko, że na tej wystawie jest moje Jezioro. W między czasie przygotowuję projekt o którym trochę opowiem na końcu tego wpisu. 
Ale najpierw poduszka. Zosia jest rezolutną dziesięciolatką. Jest siostrą mojego nowego dziecka. No i ma urodziny. Podobno lubi kolor żółty. Długo myślałam o wzorze na poduszkę. Dziesięć lat to już nie małe dziecko więc wszelkie słodziaki odpadły, ale jeszcze nie nastolatka więc czerń i mroczne klimaty jeszcze nie wkroczyły. Zdecydowałam się na prosty wzór domku i pikowanie tęczową nitką. Pierwszy raz (sic!) użyłam w poduszce zapięcie na zamek i pokochałam tę metodę. chyba czas przestać bać się wszywania zamka.





W miedzy czasie zrobiło się zimno. Wyjęłam czapkę bawełnianą i pomyślałam, że zima idzie. Trzeba będzie zrobić coś ciepłego. Rozpoczęłam ale chyba zabraknie mi wełny. Będę musiała odwiedzić sklep z wełnami i może nabyć jakąś wełnę. Na razie przypomniałam sobie, że lubię robić na drutach :)  Oczywiście to co zaczęłam to czapka Hermiony z Harrego Pottera.


A teraz projekcik który jest w powijakach. Czyli mam kilka składowych i projekt w kajeciku. Projekt wygląda tak:


Trochę już mam ale powolutku mi idzie :) Zwłaszcza, że sama sobie wymyśliłam wszystko od początku do końca więc muszę przeliczać każdy kawałek i dopasować do całości :)

Trzymajcie za mnie kciuki
Karolina z Pracowni pod Aniołem

poniedziałek, 26 września 2016

Zniknęłam dziewięciołatkę i zrobiłam wiatraczek

W sobotę spotkałyśmy się z dziewczynami z Patchworku Cokolwiek Pomorskiego na twórczym spotkaniu. Relacja fotograficzna tutaj. Dziewczyny uczyły się zniknąć dziewięciołatkę, HST i gęsi. Ja w tym czasie pikowałam kolorowymi nićmi krejzolską poduszkę. Ale nie byłabym sobą gdybym po powrocie do domu nie spróbowała sama uszyć tego co dziewczyny się uczyły, poniżej jak zniknąć dziewięciołatkę, wersja obrazkowa.


Hst


I na koniec mój debiut filmowy jak zrobić wiatraczki na pleckach topu aby uniknąć grubych miejsc przy pikowaniu.


Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołam

niedziela, 4 września 2016

Torba na zakupy

Dziś była deszczowa niedziela. A takie cudne spacerowe plany mieliśmy. Ale cóż plany są po to by je dostosowywać do zastanych realiów. Jak nie spacer to maszyna. Na początek poduszki z którymi męczę się trochę :) Ciągle mi coś brakuje. Jako, że zabrakło mi zamków to odłożyłam poduszki znowu na jakiś czas. Jak dobrze pójdzie to na Boże Narodzenie skończę.
Ale deszcz nie chciał przestać padać więc zaczęłam zszywać takie prostokąciki, co to je kiedyś pocięłam w ramach jakiegoś amoku. Potem znowu miałam olśnienie. Mam tak czasami, że pojawia mi się taka jasność w myśleniu i już wiem, że będzie dobrze, że jest tak jak ma być. A stworzyłam torbę na zakupy. Niby nic ale udało mi się zaplanować całe szycie, wykończyć w środku lamówkami i co fajniejsze podoba mi się.


Tu druga strona
A tutaj szczególik, wreszcie nauczyłam się takiego przeszycia, że jest taki dziubek


Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

piątek, 2 września 2016

Jezioro - wystawowy czy nie?

Grupa Lub.Patchwork wraz z Stowarzyszeniem Polskiego Patchworku organizują wystawę Patchworkowa Przyroda, szczegóły tutaj. Długo się biłam z myślami czy spróbować czy nie . Aż w końcu pomyślałam, że najgorsze co może mnie spotkać to odmowa, przecież nie umrę od tego. Potem przyszedł etap ale co uszyć. Zastanawiałam się. Znalazłam coś co mnie zainspirowało. Potem była wątpliwość a potem olśnienie. Od tego czasu wszystko było proste.
Jeśli nie pojedzie na wystawę będzie wisiał w moim przedpokoju :)


tutaj szczególik który skradł moje serce :)

A poniżej patchwork znaleziony w gazetce, który był pierwotną inspiracją.

Jak widać daleka jestem od kopiowania :)

W grupie Patchwork Cokolwiek Pomorski szyjemy patchwork na tę samą wystawę ale ciiii on jest tajemniczy :)

Pozdrawiam serdecznie i proszę o opinię nadaje się na wystawę czy nie? miejsce na mojej ścianie ma :)
Karolina z Pracowni pod Aniołem

niedziela, 28 sierpnia 2016

Zazdrostka od Loni

Dostałam dzisiaj piękny prezent. Piękny. Od prawdziwej artystki szydełka. Loniazrobiła dla mnie to cudo. Zanim Lonia usiadła do szydełka ustalałyśmy szczegóły. To bardzo trudne wyczuć co się komu podoba ale udało nam się porozumieć się w odczuwaniu wzorów, poczuciu estetyki. Dzięki Loni będę miała jedyne w swoim rodzaju okno :)
Na zdjęciu widoczna jest ręka syna ponieważ muszę przewiesić haczyki do zazdrostek :)

A tutaj szczegóły czyli szklane koraliki, które dodają uroku zazdrostce. Nie wiem (jeszcze ) jak Lonia je przeplata ale się dowiem.
Dobrze mieć przyjaciół.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

sobota, 27 sierpnia 2016

Dziwne przypadki

Pojechaliśmy z Panem i Władcą na weekend do Wrocławia. Zdarza się. Pan i Władcą na koncert. Ja na lenistwo. 30 stopni. Dobrze jest. Poszliśmy do Ogrodu Botanicznego. Ja lubię. Nie mieliśmy planów. Zanektowalismy ławeczkę w cieniu i rozmawialiśmy. Kilkakrotnie ludzie przechodzili ale myśmy sobie oglądamy pająka, rybki, słońce odbijające się w stawie. I rozmawialiśmy. Ludzie nie byli nam potrzebni ale i nam nie przeszkadzali. W pewnym momencie podchodzi facet i robi zdjęcia stawkowi. Coś mnie tknelo i mówię mu, że jeśli chce fajny obiekt do zdjęcia to tu jest fajny pajaczek. A on mi na to, że fajny,robi mu zdjątko i że może nam pokazać zdjęcia swoich pająków. I wyciąga telefon i wyszukuje w nim zdjęcia. Okazało się, że chłopak hoduje pająki i ma ich około 20. A ja mu pokazałam takiego zwykłego pajączka :) czemu zagadałam do niego? Nie wiem.
Pozdrawiam serdecznie:
Karolina z Pracowni pod Aniołem

niedziela, 21 sierpnia 2016

komar

Dzisiejszy post nie będzie dla ludzi o słabych nerwach.  Będzie krwawy i pełen rozgoryczenia. Po nieprzespanej nocy z powodu komarów. No właśnie KOMARÓW. One mogą sobie istnieć, nawet niech ugryzą ale czy one muszą tak przeraźliwie bzyczeć? To koszmar jakiś jest. Zasypiasz a tu najpierw cichutkie bzzz, potem odruchowo nastrajasz słuch - on czy nie on? I już nic innego nie słyszysz tylko BZZZZZ. Leżysz. Zastanawiasz się zapalić światło i zabić czy się schować. Nie chcesz mordować w środku nocy, może tym razem odleci do męża. No to się chowasz. Ale BZZZZZ się nasila. Już wiesz, że tym razem ty jesteś ofiarą. Może mąż mówić, że on jest główną pożywką dla tych krwiopijców ale nie dziś. Trudno. Zapalasz światło. Nic nie widzisz bo nagły błysk lampki Cię oślepił. Komar zdążył się ukryć w sobie tylko wiadomym miejscu. Gasisz lampkę. Zasypiasz. I znowu ...ciche wredne bzzzz. O nie tym razem się nie dasz nabrać.Od razu zapalasz lampkę. Przeglądasz ściany. Nie ma wredniaka. Poruszasz zasłonami - JEST mały, wredny, czarny punkcik. Dziwnie szybki. Zaczyna się polowanie. Wygląda to co najmniej jak atak jakiejś choroby. Podskoki, machanie rękoma, poszukiwania kapcia do zabicia. Tak jest. Do Zabicia. W tym stanie chcesz już tylko zabić.Zero litości. Gonisz, skaczesz. Wreszcie zabijasz. Nie bez satysfakcji. Kładziesz się do łóżka. Cisza. Cisza. Na pewno? ? Tak to tylko jakiś świst. Świst? BZZZZ O żesz no....
Gdzie są te karmione zimą sikorki, które mają podobno zjeść więcej owadów niż same ważą w ciągu doby? Czemu nie działają odstraszacze roślinne? Kto pomoże? Mąż? Pies? Podobno psy mają wyższą temperaturę ciała i komary do nich lecą? Gdzie ratunek?
Ranek. Oglądasz zniszczenia. Te na  twarzy są nie do odratowania. 20 lat na plusie. Ściany - piękny czerwony kleks świadczący o zwycięstwie. Zastanawiasz się nad zostawieniem go ku przestrodze następnych śmiałków ale znając złośliwość losu obawiasz się pielgrzymek ku czci zamordowanego i kolejnych nocy z BZZZZZ

środa, 10 sierpnia 2016

Serwetka lato

Mija kolejna pora roku a ja skończyłam kolejną serwetkę. Tym razem znam jej przeznaczenie. Była dla mnie czymś świeżym ponieważ robi się ją powtarzając wzór czyli pierwsze 80 rzędów a potem z miejsca początkowego ponownie 80 rzędów w drugą stronę. Wzór jest bardzo letni ponieważ jest w róże czyli ostatnio moje ulubione kwiaty. 




Co będę robiła teraz? Mam zaplanowane dwa projekty. Jeden wspólny a drugi indywidualny. Ten drugi mnie troszkę przestrasza. To jego początek był w poprzednim poście. Oba projekty związane są z szyciem. A co z szydełkiem? Przejrzę gazetki :) przecież nie potrafię siedzieć bez majtania rękoma.

Pozdrawiam serdecznie 
Karolina z Pracowni pod Aniołem



niedziela, 7 sierpnia 2016

Początek

Co to jest pół litra na dwóch? i odpowiedzi są dwie: 
1. Nic.
2. Dobry początek.
I to samo mogę powiedzieć o poniższym zdjęciu. Może to będzie nic a może jest to dobry początek. Zobaczymy.



Pozdrawiam serdecznie 
Karolina z Pracowni pod Aniołem


czwartek, 4 sierpnia 2016

Pokrowiec na ukulele

Gdy ktoś zaczyna zdanie od "Pani Karolino..." to już wiem, że będzie COŚ. I tym razem, już jakiś czas temu, Młody Sąsiad własnie tak zaczął zdanie. Tym razem prośba dotyczyła pokrowca/torby/etui na ukulele. Przyznam się Wam, że nie sądziłam, że ktokolwiek gra na tym instrumencie. A już na pewno, nie kojarzyłam ukulele z piętnastolatkiem. Gdzieś w oddali majaczyła mi się Danusia z Krzyżaków Sienkiewicza. Jak widać życie potrafi zaskakiwać.Wracając do tematu. Podjęłam wyzwanie. Po dłuższych przemyśleniach wzięłam się do roboty. Ale jak dla delikatnego ukulele zrobić męską torbę? Taką z którą piętnastolatek będzie wyglądał ok? Znalazłam w przepastnej szafie materiał w pasy czarno-białe. Ok ale co do tego? czerwony? eee, w kropki? dla faceta?eee... dzins...tak to jest to. W ten sposób materiały mamy z głowy. Teraz nici. Czarne ? to oczywistość. Hej mam tęczowe...mogą być? chyba mogą. No cóż, teraz już muszą :) Poniższe zdjęcia przedstawiają pokrowiec, właściciela (wersja tyłem), ukulele, szczegóły pikowania oraz szczegóły wszywania zamka z których jestem szczególnie dumna.











Pozdrawiam serdecznie 
Karolina z Pracowni pod Aniołem


PS. zdjęcia są belajakie ponieważ ktoś wysiał kartę do aparatu i dowiedziałam się o tym fakcie tuż przed oddaniem pokrowca -  pozostał mi tylko telefon.

środa, 3 sierpnia 2016

Bluzki i farbowania


Dzisiaj nietypowo dla mnie bo aż dwie bluzki w jednym poście i trochę farbowania. 
Pierwszą bluzko - tunikę uszyła dla mnie Siostra. Miała być w stylu Gudrun Sjoden, czyli luźno i kolorowo. Według mnie udało się Eli oddać ideę ubrania.



A teraz druga bluzka. Tą uszyłam pod światłym przewodnictwem Eli. Z użyciem jej cennego sprzętu czyli overlocka. Przy szyciu udało się uniknąć ataków paniki w stylu " ja nie umiem, ja się boję, aaaa.... zrób to za mnie". Więc szycie jest w pełni moje zgodnie z instrukcjami Eli i burdy 8/2016.


No i na koniec kolorowa wisienka na dzisiejszym torcie czyli farbowanie. Pobawiłyśmy się dzisiaj gradacją w dwie strony jednocześnie czyli od magenty do niebieskiego oraz tonacjami w poszczególnych barwach. Oprócz tego każda z nas miała swój plan. Mój polegał na takim zrobieniu shibori czyli dzióbków abym była zadowolona . Jestem zadowolona, to ta szmatka czerwona z delikatnymi kółkami. Śmieję się, że skoro już potrafię to mogę przestać to robić :)


Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

niedziela, 31 lipca 2016

Jak podłoga zmieniła się w pergolę

W zeszłym roku zmienialiśmy podłogę u Rafała w pokoju. Stare deski leżały i leżały. Próbowałam je oddać na spalenie ale nikt nie chciał. Więc leżały. Aż zeszłej niedzieli siedziałam w ogrodzie a całe tłumy ludzi zaglądały mi w kubek z herbatą i talerz z jedzeniem. Wpadłam na pomysł aby wykorzystać deski aby się zasłonić. Wyrysowałam krzywy projekt na kartce a Pan i Władca go zrozumiał. Wyciągnął swoje piły, wiertarki, wkrętarki i zabrał się do roboty. Wczoraj pregola już wyglądała tak:


Dzisiaj pojechaliśmy po kwiaty. Niestety były tylko chryzantemy. Ale i tak ładnie wygląda. Na wiosnę posadzę pnącza i będę mogła sobie urządzić intymny kącik w ogródku.


A dla lubiących owoce dojrzewające maliny i poziomka w pełnej krasie: 



Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem