czwartek, 26 kwietnia 2018

Serwetka w serca

To dla odmiany była szybka robota. Przyczyniło się do prędkości roboty przeziębienie, które mnie dopadło. Dzięki niemu nie miałam siły nic robić, więc siedziałam na kanapie zawinięta w kocyk , robiłam serwetkę i oglądałam komedie romantyczne na netfiksie. Dzięki przeziębieniu mogłam ukryć, że się na nich wzruszam, przecież czerwone oczy mam od kataru. 

Co do serwetki, to wzór pochodzi z gazetki "Robótki ręczne" nr 5 z 1996r. - to jedna z tych, które dostałam od Kasi.  Serwetkę robiło się  bardzo przyjemnie, lubię takie proste wzory. 
Teraz mam ochotę usiąść do maszyny lecz w kolejce jeszcze czeka mój ogród i działka Tatusia. Bardzo jestem ciekawa jak przetrwały na niej róże i jak wyglądają porzeczki bo je w zeszłym roku mocno przecięłam. Mój ogród też wymaga pańskiej ręki bo trawa wybujała a chwasty jeszcze bardziej. Dobrze, że zbliża się weekend majowy.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem


środa, 11 kwietnia 2018

Serwetka z pralki ;)

Dwadzieścia cztery lata temu zrobiłam taką samą serwetkę, różniła się kolorem nici, była ciemnozielona. Przez długi czas leżała u mojej mamy na pralce. Potem minęły lata i wzór mi zaginął. Aż dostałam od koleżanki plik  gazetek z wzorami, a wśród nich ta jedna gazetka z tym wzorem. Nie miałam wątpliwości, z którego wzoru skorzystam najpierw. 


Bardzo mi się podoba. I nie mogę się doczekać aż zacznę następną.

Pozdrawiam
Karolina z Pracowni pod Aniołem

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Wizyta w Wiedniu

Dzisiaj nie będzie o szyciu ani o szydełku. Będzie o wyjeździe na święta. Od dłuższego czasu nie po drodze mi ze świętami. Po prostu przestałam je lubić. Oczywiście, kocham moją rodzinę i lubię z nimi czas spędzać, ale jakoś w święta czuję przymus, nie żeby ktoś mi coś narzucał ale i tak go czuję. Więc kiedy Mój Mąż przypadkiem kupił bilet na koncert na Wielką Sobotę we Wiedniu to się ucieszyłam. Zostawiliśmy Babcię pod opieką Teściowej (dziękuję), pożyczyliśmy auto od Starszej Siostry (dziękuję) i pojechaliśmy z chłopakami na podbój Wiednia.
Wiedeń zaskoczył nas porządkiem. Nie niemieckim "ornung" ale przyjaznym dla oka porządkiem. Trochę zaskoczyły nas wysokie ceny (20euro za dobę za miejsce parkingu w hotelu, mogliby doliczyć do ceny pokoju, mniej by bolało). Ale to było jedyne rozczarowanie.
Pałac Schonbrunn wraz z otaczającym parkiem skradł moje serce. Mają tam Zoo, a w nim pandę i misia polarnego. Mają labirynt, w którym się zgubiłam. Mają Gloriettę czyli coś w stylu łuku triumfalnego z piękną panoramą Wiednia. Poza tym sam pałac z piękną historią rodziny Habsburgów. "Niech inni prowadzą wojny, Habsburgowie będą się żenili" . No i Palmiarnia z wolno latającymi ptakami :)
Byliśmy w Muzeum Historycznym, w którym jest samochód, w którym postrzelono Arcyksięcia Ferdynanda. I wiele innych bardzo ciekawych rzeczy, zwłaszcza dla osób zainteresowanych historią tej części Europy.
Byliśmy też w Belwederze. I tu dygresja. W Luwrze mają jeden obraz i jedną rzeźbę, w Muzeach Watykańskich jedną Kaplicę. Przynajmniej według zwiedzających. Wokół Mona Lisy tłum a obok inne równie piękne dzieła Leonarda da Vinci. Co sprawia, że właśnie TEN obraz zostaje wybrany? Dla mnie to zagadka. Ale wracajmy do Wiednia i Belwederu. Tu też jest jeden obraz to "Pocałunek " Klimta. I znowuż wokół niego tłum a w sali obok "Judyta" oraz inne obrazy i pies z kulawą nogą się nie zatrzyma. Niesamowite, prawda?
Wiedeń. Jeszcze tam wrócę. Do parków, porządku, spokoju, tortu Sachera I Habsburgów. W centrum Wiednia znajduje się Pałac Hofburg, na który niestety zabrakło nam czasu ale słyszałam, że warto.  Dużo mi jeszcze zostało do zwiedzenia
Pozdrawiam Was Serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem na święta opuszczonej