czwartek, 31 grudnia 2015

Podsumowanie

Właściwie nie chciałam podsumowywać 2015 roku. No bo po co? co się zmieni ? jutro też wstanie słońce, nadal będę sobą, mąż ten sam, dzieci też :) Ale z przekory obejrzałam wpisy z całego roku. I zaczęłam wspominać.
To był dobry rok. Sporo zmian w nim nastąpiło ale były spokojne, żadnych rewolucji, tragedii, histerii. Macias się wyprowadził, zrobił to w bardzo delikatny sposób. Poznaliśmy nowych ludzi, część wcześniejszych znajomości nie wytrzymała próby. Jest dobrze.
Teraz robótkowe podsumowanie. O tu się działo :) przełamałam dużo strachów. Nauczyłam się fajnych rzeczy i ciągle się rozwijam. Odkrywam to co lubię i to co mi się podoba.
A teraz minimalistycznie :) Tu także postęp. Kupno małej lodówki udowodniło nam, że większej nie potrzebujemy. Powolutku znajdujemy granice wyrzucania. Porządkujemy różne miejsca w domu. Co ciekawe bez problemu ograniczam szafę ubraniową, porządkuję kuchnię i moją piwnicę. Zaskoczyły mnie moje dzieci, które bez większych problemów oddały część księgozbioru i gier komputerowych. ale jest jeszcze masa rzeczy do przejrzenia i oddania- płyty z muzyką, filmy, książki. Ale jest dobrze.


No i teraz życzenia.
Całemu światu życzę spokoju i wyciszenia, uśmiechu i śmiechu, myślenia o innych i o sobie, równowagi i szaleństwa.

Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

Ps. Postanowień nie będzie :)

wtorek, 29 grudnia 2015

Serwetka w róże

Moi panowie w święta pokonywali Diablo a ja powolutku słupek za słupkiem, oczko za oczkiem robiłam serwetkę. Bardzo przyjazna do roboty. Nieduża, po naciągnięciu 40x40 cm


A teraz pierwszy dzień słoneczka. Jak wiadomo psy potrafią wspinać się w bardzo niebezpieczne rejony gdy tylko zobaczą tam plamkę słoneczka. Parapet ma 22cm :)


Na zdjęciu poniżej Hepka miała romantycznie wyglądać przez okno ale nie zauważyłam, że pupa i nóżki Jagny załapały się na zdjęcie:) więc Hepka romantycznie wygląda a całą reszta już nie romantycznie :)


Pozdrawiam poświątecznie 
Karolina z Pracowni pod Aniołem


poniedziałek, 14 grudnia 2015

O tym, że nie pasuje do targetu :)

Jeśli ktoś nigdy nie dał się naciągnąć na przyjęcie domokrążcy z cudownymi garnkami, rewelacyjnymi szmatkami lub z urządzeniem czyszczącym to nie jest wpis dla niego. Do widzenia, nie czytaj dalej :)
Zostałeś? No to posłuchaj jak dzięki bogu nie pasuje do targetu :)
Koleżanka spytała czy bym nie poszła na zabieg kosmetyczny, że ona była przez koleżankę i że okazało się, że jest uczulona ale miała kogoś polecić no to poleciła mnie i że będą dzwonić, i jak nie chcę to mogę ich w kanał spuścić. No dobra mogę iść. Co mi tam. Zadzwonili. Za 50 zł mogę mieć zabieg odmładzający na twarz lub regenerujący na włosy. Włosów nie mam. Biorę twarz. Zawsze mogę młodziej wyglądać.
Poszłam. Na dzień dobry poproszono mnie o okazanie dowodu osobistego bo zabieg jest imienny. Nie mogłam znaleźć, pokazałam kartę ikea, wystarczyło. Poproszono o mój płaszczyk i kazano czekać. Przyszła Pani. Zaprowadziła do małego pokoiku z łóżkiem. Przeprowadziła wywiad, o wiek, kosmetyki, styl życia. Wzbudzała zaufanie mówiąc miękkim głosem, uspokajającym. Zaczęła opowiadać o cudach jakie ten ZABIEG zrobi z moją twarzą, ciągle mówiąc, że na swój wiek w ogóle nie wyglądam, spytała o styl życia - powiedziałam, że jestem nianią.Spytała o  ilość pitej wody. Zrobiła test czy nie jestem uczulona, miziając mi czymś koło uszka.  Opowiadała o składzie kosmetyków. Generalnie mają wszystko, od kawioru przez złoto  po kwasy owocowe, aloes no po prostu wszystko co kosmetologia wymyśliła. Napomknęła, że taki zestaw starcza na rok. I, że są z Izraela więc minerały z morza martwego to w nich po prostu obowiązek. I delikatnie podała cenę 6990zł. celowo piszę cyframi bo ten wpis byłby jeszcze dłuższy gdybym miała to napisać literami :) Ale zaraz zaznaczyła, że dzisiaj dla mnie może dać rabacik, a jak dam jej namiary na 15 koleżanek w wieku powyżej 30 lat to dostanę ekstra zabieg na ręce. Już marzę o zabiegu na moje spracowane dłonie. A jak dam 30 namiarów to oprócz ZABIEGU NA RĘCE dostanę jeszcze cud zabieg na coś czego nawet nie usłyszałam tak marzyłam o zabiegu na ręce kosztem zaufania moich znajomych. Potem Pani postawiła mnie przed lustrem i opowiedziała pokazując co ten cud ZABIEG zrobi z moją twarzą. Ale Pani najpierw zrobi zabieg na pół twarzy, pokaże efekt a potem zrobi mi drugie pół twarzy. Taki cud. Podzieliłam się z Panią spostrzeżeniem, że kiedyś tak chodzili po domach tacy co sprzątali pół wanny a potem oferowali szmatki do sprzątania. I Pani powiedziała, że ona mnie nie zostawi z pół twarzy nie zrobionej. Dała mi czepek. Oszczędzę Wam zdjęcia ale mam je. Gdybym kiedyś znowu chciała na zabieg to sobie je obejrzę. Kazała się położyć. Zaczęła miziać. No to jej powiedziałam, że te kremy to kosztują trzy czwarte mojego samochodu. Miziała zgodnie z zapowiedzą pół twarzy. Potem zmyła coś, potem miziała, potem wzięła urządzenie emitujące ultradźwięki i światełka w trzech kolorach, każdy kolor miał robić na mojej twarzy coś innego. Po czerwonym zaczęło delikatnie piec co zgłosiłam. Pani powiedziała, że to możliwe bo one mają naprawdę mocny wyciąg z tego kawioru bo 10%. i posmarowała następnym mizidłem mówiąc, że gdyby piekło bardziej to mam zgłosić. No to zgłosiłam. Pani powiedziała , że to pierwszy taki wypadek i, że w takim wypadku ona musi mi przerwać zabieg i zmyć mazidła z twarzy. No i oczywiście zapewniła, że dzisiaj nic nie płacę. I, że ma nadzieję, że mimo wszystko podam jej te namiary. Więc równie miło odpowiedziałam, że muszę spytać ewentualne chętne bo to w końcu dane wrażliwe. Miło się pożegnałyśmy.
A teraz dlaczego mam wrażenie, że nie pasuję do targetu? bo wiadomo było, że nie kupię kosmetyków, szczera byłam. Dlatego, że takich  samych  słów użyto wobec Koleżanki, która też była uczulona. Czy jestem wkurzona? nie . Rozczarowana? nie. Rozbawiona? bardzo.
I od razu mówię, że nie podam adresu gabinetu ani nazwy. Każdy chce żyć, amway też. Ale jeśli dostaniecie ofertę pamiętajcie o darmowym zabiegu na rączki za piętnaście namiarów :)


 Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

sobota, 12 grudnia 2015

Kocyk na prezent

Obiecałam pokazać jaki prezent zrobiłam dla Koleżanki nr2. No więc uszyłam kocyk. Jak widać bardzo prosty. Teraz trochę szczegółów technicznych. Materiały w kwadratach - farbowanie własne, wspólny projekt z Siostrą. Materiał szary z tekstilmaru niestety miałam utrudnione szycie bo miał co metr małą dziurkę :( . Wypełnienie kocyk polarowy biały z Ikei -sprawdził się . Pikowanie - najprostsze jakie można wymyślić czyli luźna fala.


tu szczegół farbiarski :)


oraz tył:


Mnie kocyk się podobał i mam wrażenie, że obdarowanej też :)
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem



poniedziałek, 7 grudnia 2015

Serwetka na prezent

Tak się złożyło, że ostatnio mam wysyp urodzin u Koleżanek. Gonię i podganiam ale czasu mało. Zdążyłam dla jednej zrobić taką serweteczkę a co zrobiłam dla drugiej  to pokażę po urodzinach bo co to za niespodzianka by była  gdybym umieściła tu zdjęcie:) 


Powyższa serwetka jest nieduża ok 30x30cm ale fajnie się ją robiło. Wzór prościutki ale ma w sobie przestrzeń, która mi ostatnio odpowiada. Z reakcji Koleżanki na prezent odniosłam wrażenie, że jej też się podobała.
Przerzuciłam się na szydełko ponieważ wieczory długie a łatwiej wyjąć szydełko i nitkę niż maszynę i całe oprzyrządowanie do niej. A jak wszyscy wiedzą do szycia ręcznego to mam wrodzony wstręt, poza krzyżykami i haftem.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

niedziela, 29 listopada 2015

Moje - niemoje

Czasami traktuję bloga jako rodzaj pamiętnika, nie takiego w stylu "oj jak go kocham" tylko bardziej w stylu "do zapamiętania". Dzisiejszy wpis będzie z tych do zapamiętania.
Byłam wczoraj na kursiku w Szkole patchworku w Warszawie. Kurs był o kolorze i kompozycji w patchworku. Wykład był bardzo fajny, temat koloru był wyczerpująco przedstawiony. O kompozycji było troszkę mniej ale co można mówić o kompozycji :) A w końcu nadszedł czas aby uszyć coś własnego. Miałyśmy uszyć martwą naturę. Wersja dowolna, w zasadzie pełen luz. I utknęłam. Nie moje. Pustka w głowie. W końcu wybrałam sobie dość trudny temat bo talerzyk. Nie pokażę nikomu tego. W ogóle mi nie wyszło. Ale nie mam żalu. Dużo się nauczyłam. Przede wszystkim o sobie. Nie mam w sobie takiego luzu do szycia, freestyle-u, lekkości. Nie jestem jeszcze na takim etapie. Nie wiem czy kiedykolwiek będę.
Dla odmiany dzisiaj uszyłam prawie całą narzutę. Nie mogę jeszcze pokazać zdjęć bo to na prezent. Ale to szycie było moje.
Gdy wczoraj gdy walczyłam ze sobą i próbowałam coś stworzyć na siłę byłam bardzo zmęczona i zapłaciłam gigantycznym bólem na karku. Dzisiaj siedziałam znacznie więcej przy maszynie bo właściwie to uszyłam prawie całą narzutę i połowę drugiej (w połowie zmieniła mi się koncepcja na wskutek przemyśleń po kursiku). I nic. Zmęczenie owszem ale takie normalne.
Czyli trzeba słuchać siebie, nic na siłę, znaleźć własną drogę. Zatrzymać się i pomyśleć dlaczego coś mi nie pasuje. Czy czuję się niepewna w tym co robię czy przeraża mnie ocena innych, czy po prostu to nie mój styl i nie moja bajka.
I podjąć decyzję. Mimo, że to nie moje robię to czy nie.
A poniżej przykład jak zdolna jestem rysunkowo :)




Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

czwartek, 26 listopada 2015

Coś się kończy, coś się zaczyna

Tak Sapkowskim poleciałam w temacie ale to z wielkiej miłości dla jego "dzieł". No i to prawda. Zakończyłam wreszcie (!) serwetkę rozpoczętą w lipcu. Robiłam ją strasznie długo. Już byłam nią zmęczona. Ale jest. Niestety nie jest ona idealna więc nie nadaje się aby ją komuś podarować, zostaje w domu.



 Poniżej na zdjęciu w miejscu swego przeznaczenia :)


 A teraz coś się zaczyna. Sprytny pomysł. Znowu kupione paski (odcienie szarości i beżo- brązy) i będzie pięknie. Pożyczyłam też od Siostry nici do pikowania  więc będę testować "jak to się robi lepszym sprzętem"



Rozpoczęłam też nową serwetkę bo będę w sobotę jechała pociągiem długo więc ręce muszą być zajęte :)

Prawda, że coś się kończy, coś się zaczyna ?
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

sobota, 21 listopada 2015

Hedonizm

Hedonizm jest przeciwieństwem minimalizmu :) ale czymże byłby dzień bez nocy? czasami trzeba poszaleć. Dzisiaj zebraliśmy plony letnie i poszalałam w kuchni.


A teraz legenda do zdjęcia:
kieliszek mały - nalewka wiśniowa rocznik 2015
kieliszek duży - wino porzeczkowe 2015 - wyjątkowo udane
blacha - ciasteczka guziki według tego przepisu
pojemnik z "białym w środku" - białe to rafaello jaglane według tego przepisu
pojemnik z "ciemnym w środku" -  ciemne to ciasteczka owsiane według przepisu Kasi Bosackiej
w tle jeszcze szynka parzona robiona "na oko".
A teraz dodatkowa historia.
Kiedyś zamarzyła mi się patera, chyba dwa lata temu. Na przykład taka. Pojechałam z Panem i Władcą do Ikei i stanęłam przed nią i zaczęłam się zastanawiać. No to Pan i Władca oznajmił, że przecież nie będę z tego korzystać. I poszliśmy. Od tego czasu ani razu nie była mi ona potrzebna. Aż do dzisiaj. Mam trzy rodzaje ciastek , które mogłabym pięknie podać. Ale ... no właśnie. Można podać w plastikowych pojemnikach i świat się nie kończy :) może cierpi na tym moje poczucie estetyki ale patera nie przeszkadzała mi przez ostatnie dwa lata :)
Poniżej "mojkowa" wersja patery :)


Pozdrawiam smacznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

piątek, 20 listopada 2015

Karkówka

No dawno nie było wpisu kulinarnego :) Dzisiaj będzie. O moim eksperymencie według przepisu ze strony Garkotłuk czyli kuchennie. Przepis jest prosty i świetnie opisany. Jesteśmy na etapie kiedy karkówka powinna zawisnąć w ciepłym i przewiewnym miejscu. I pojawił się malutki problem. Bo w naszym mieszkaniu trudno znaleźć miejsce w którym nie wyglądało by to co najmniej dziwnie. I zaczęliśmy szukać po znajomych i rodzinie przewiewnego strychu i okazało się, że albo ktoś ma remont albo myszy :) Myśleliśmy, myśleliśmy i wymyśliliśmy :) Przecież sypialnia pachnąca czosnkiem jest kusząca :) przynajmniej dla psów i kotów :)


Teraz będzie tak sobie wisiała 10 dni :) A potem będziemy degustowali :)

Pozdrawiam serdecznie i smacznie (mam nadzieję)
Karolina z Pracowni pod Aniołem

niedziela, 15 listopada 2015

Mini-makatka retro sewing machine

Zakochałam się w tym wzorze gdy tylko Karolina Bąkowska z B-craft go udostępniła. Potem czas leciał a ja przecież miałam nie zaczynać nowych rzeczy do czasu aż nie skończę rozgrzebanych. Jako, że w ten przedłużony dla mnie weekend podgoniłam większość robótek to pozwoliłam sobie zacząć i skończyć coś nowego :) Wzór jest pięknie rozplanowany. Szycie go to przyjemność. Jestem zachwycona, bardzo fajnie szyło mi się przód. 


Oczywiście gdy doszło do pikowania a pikowałam tylko po szwach to już nie byłam taka zachwycona. I potem lamówka. Doszłam do wniosku, że przeskoczyłam chyba jakiś etap w umiejętnościach, skoro potrafię uszyć PP a nie bardzo potrafię zaplanować wszycia zawieszek:)

Moje maleństwo ma 21x21 cm. i już wisi na ścianie :)

Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

piątek, 13 listopada 2015

W trakcie pracy i boje się

Miałam ostatnio trochę wolnego, czyli czasu w którym nie miałam Dziewczynki, nie musiałam sprzątać i mogłam  mało gotować. Mogłam usiąść do maszyny. Skupiłam się na podgonieniu projektu, który rozpoczęłam w lipcu. Przemyślałam, zadecydowałam, zaczęłam szyć, porozmawiałam z Siostrą, sprułam, uszyłam. I STOP. Boję się dalszego etapu. Kanapkowanie i pikowanie mnie przeraża. Mam przygotowane wszystko, ale boję się. Nawet mam przygotowaną lamówkę :) Tak podoba mi się przód, że boję się zepsuć całość :( Marzą mi się klasyczne piórka na kremowych pasach i delikatniejsze wypikowanie słoneczek. Duży obrus ma ok. 100x100cm, poniższa mała serwetka 60x60cm.



A poniżej początki projektu z tkanin farbowanych razem z Siostrą. Kazała mi uszyć coś ładnego :) Dorobię jeszcze dwa takie kwadraciki i będzie ładny bieżnik :) Tylko znowu utknę na pikowaniu. 


Chyba w końcu będę musiała się przełamać co do tego pikowania. Wszystkiemu winny internet i cuda jakie w nim oglądam. Też bym tak chciała :)

Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

sobota, 7 listopada 2015

Jak tu jest nic

Jeszcze przed remontem sprzątnęliśmy w piwnico-suszarni. Poszło duuuużo worków śmieci i rzeczy, których już nie potrzebujemy. Potem zastawiliśmy to pomieszczenie Rafała meblami. I nie można było tam się ruszyć. Teraz gdy meble Rafała są u niego w pokoju jest tam luz. Zeszłam z Dziewczynką powiesić pranie a ona do mnie " Ciociu, jak tu jest nic :)" I poza cudną składnią jak z języka angielskiego moja malutka Dziewczynka odkryła, że  mniej znaczy więcej :) Spytała mnie tylko gdzie jest kosiarka :) To jej pokazałam :)

Dojrzeliśmy dzisiaj do przeglądu mieszkania, znowu kilka worków zostało wyniesionych. Rzeczy, co do których miałam wątpliwości przed kilkoma miesiącami czy wyrzucać czy zostawiać - wyrzuciłam:)
Jeszcze odkryłam kilka książek, które pożyczyłam i leżą. To bez sensu, oddam a jak będę chciała przeczytać to pożyczę jeszcze raz :)
Pierwszy raz w proces oczyszczania zaangażował się Pan i Władca. Podejmował decyzje czego się pozbywamy, czasami bardziej radykalnie niż ja :)

Ostatnio deklarowałam, że następny wpis będzie o szydełku ale ... szydełko leży :) Brakuje mi około pięciu okrążeń i wykończenia do zakończenia serwetki :)

Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem






wtorek, 27 października 2015

Pokój Rafała

Zrobiliśmy to :) Pokój Rafała jest już odświeżony. Dosyć solidnie odświeżony. Zerwaliśmy starą podłogę, wymieniliśmy legary, położyliśmy nowe dechy i zaolejowaliśmy je. Mąż i Szwagier walczyli z podłogą. Ale wyszła pięknie. Na zdjęciu niewiele widać bo kupiliśmy dywan, żeby synkowi było ciepło w nóżki :)
Chciałabym popełnić małą prywatę: Tomek jeszcze raz wielkie podziękowania, bez Ciebie by się nie udało :)


Następnie pomalowaliśmy ściany i uszyłam firany i zasłony. Ponieważ Rafał mieszka teraz sam w pokoju to musieliśmy kupić nowe łóżko.  Na ścianie widać smoki, pozostałość po poprzedniej wersji pokoju. Przyzwyczailiśmy się do nich i nie chcieliśmy zamalować.
Z rozpędu Mąż wykończył fragment ściany, czekałam na to ponad półtora roku, zajęło mu to piętnaście minut :) śmiejemy się, że mężczyźnie nie trzeba przypominać co pół roku o wyrzuceniu choinki :)

Mam nadzieję, że w następnym wpisie wreszcie będę mogła pochwalić się jakąś skończoną robótką ręczną bo serwetka powoli zbliża się do końca :)

Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

poniedziałek, 19 października 2015

tablet i internet

Straciłam dziś mój tablet. Wypadł mi z ręki i zniszczył się wyświetlacz. I postanowiłam przekuć to w sukces.
Tablet w ostatnich czasach zajmował mi bardzo dużo czasu. No dobra, nie sam tablet ale stale dostępny w nim internet. A w internecie fejsbuczek. W moim dniu jest mnóstwo pięciominutówek albo i dwuminutówek. Takich chwil w których jestem "niezajęta" czyli gdy dziewczynka przez chwilę bawi się sama, gdy czekam aż woda się zagotuje, albo smaży się naleśnik.  I wtedy własnie sięgałam po tablet i po internecik, odruchowo i bezmyślnie. Niepokój czy dostałam jakąś wiadomość, albo co nowego na FB i oglądanie ciągle tych samych wiadomości.
I gdzie teraz ten sukces? Skoro komputer nie włącza się momentalnie i nie będę mogła się na dwu i pięciominutówki podłączyć do sieci to mam nadzieję, że poradzę sobie z ciągłym sprawdzaniem co się w internecie zmieniło w ciągu godziny.
W planie mam "sprawdzanie internetu" wieczorem. Z pełną świadomością tego co robię.
Pozostał mi problem co robić z czasem, który poświęcałam na internet. Dzisiaj miałam "szmatyzm" czyli latanie na szmacie i wycieranie z kurzu z czego się dało (była to robota głupiego bo przecież robię remont i się kurzy okropecznie). Ale co jutro? Będę miała najbardziej wysprzątane mieszkanie a Jagusia będzie najmniej samodzielną dziewczynką.
Co można zrobić w "wolnych chwilach" ? takich naprawdę małych? Jeśli ktoś to czyta to może mi podpowie? Bardzo chciałabym osiągnąć sukces czyli opanować zaglądanie do netu.

Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

czwartek, 15 października 2015

o telewizji

Jeszcze jakiś czas temu mój dzień zaczynał się zawsze tak samo. Włączałam tv i telewizję śniadaniową. Potem telewizorek do mnie mówił tak do południa. Potem chwila przerwy, potem znowu po południu coś miałam do oglądania. I wcale nie miałam wrażenia, że marnuję mój cenny czas. Telewizorek po prostu był moim towarzyszem. Potem zaczęłam opiekować się Dziewczynką i telewizorek przestał do mnie mówić a zaczęła mówić Dziewczynka. Oglądałam tylko telewizję śniadaniową. A potem też przestałam. Ostatnio włączyłam sobie ot, tak bo była chwila. I osłupiałam. Czy to zawsze miało taki poziom? czy ja odleciałam w inne rejony? Z przyjemnością wyłączyłam. Czy coś straciłam nie oglądając telewizji? nie wiem. Wybieram od czasu do czasu jakiś program. Na przykład "Jeden z dziesięciu", albo ... . Jednak nie oglądam nic więcej, tylko ten teleturniej, w dodatku go nagrywam i oglądam po trzy odcinki :).
Co równie ważne S też zaczął oglądać wybrane programy, jakieś pokery, sporty itp. Rafał nie ogląda telewizji  w ogóle. Macias ogląda namiętnie. Jeden program. Z serialami.  Ale Macias się wyprowadził.
Czyli teoretycznie telewizor robi za kurzołapacz :) i chyba mi z tym na razie dobrze.
To chyba najlepsza z minimalistycznych zmian w moim życiu :)

niedziela, 11 października 2015

Minął miesiąc

Minął miesiąc a ja nie napisałam postu. Co nie oznacza, że nic nie robiłam. Przede wszystkim byłam na wakacjach :) Pierwszy raz pojechaliśmy na leniwe wakacje. Miało być ciepło, bez gotowania, z basenem i ciepłym morzem. Leniliśmy się przez tydzień na Krecie. Polecam. Co drugi dzień wyjeżdżaliśmy na wycieczkę : obejrzeliśmy płaskowyż Lasiti i grotę Zeusa, Wyspę Trędowatych i Knosos. A w pozostałe dni basen i spacery do miasteczka taką uroczą promenadą.


Taki widok mieliśmy z okna :)


Robótkowo też się nie leniłam. Nadal robię moją wakacyjną serwetkę :) Powolutku mi idzie bo odciągały mnie różne tajne projekty. Jeden, który będzie przewijał się pewnie przez dłuższy czas. Bardzo pochłaniający. Drugi - tajnie szyłam rękawice kuchenne dla znajomej ale miały być tajne więc zdjęć nie będzie. 

W między czasie udało mi się dokończyć zaplanowane dziesięć słoneczek :) Zostało tylko połączyć w ... No właśnie w co? w obrusik? kocyk? czy po prostu mały quilt?


Poza tym rozpoczynamy z mężem projekt - remont pokoju Rafała. Tak kochani, to już ten czas gdy pokój chłopców zmienił się w pokój Rafała. Macias wyprowadził się. Zmiany w naszym życiu w tym miesiącu zaszły poważne :) Ale pozytywne i nie mam z tym stresów związanych, nawet umówiliśmy się już na piwo. Ale wracając do remontu to planujemy malowanie ścian i wymianę podłogi czyli zerwanie starej, wymianę legarów i położenie świeżutkich desek. Więc znowu wyzwanie się szykuje:) 


Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem



wtorek, 18 sierpnia 2015

Śpiworek dla Krzysia

Na obóz jechałam z Koleżanką. Koleżanka miała "Krzysia" czyli GPS z głosem polskiego rajdowcy. "Krzyś" nie miał opakowanka więc obiecałam, że Krzysiowi uszyję śpiworek.  Śpiworek ma haft krzyżykowy z bardzo, bardzo starych zapasów :)




 A teraz przemyślenia dla cierpliwych. Nie wiem ile razy obiecywałam sobie nikomu niczego nie obiecywać. I zawsze powiem, że nie ma problemu a potem cierpię katusze czy się spodoba, czy o to chodziło i czy dobrze uszyłam (wyhaftowałam, sprzątnęłam, wyszydełkowałam - niepotrzebne skreślić). Powinnam szyć dla własnej przyjemności i robić ludziom prezenty :)

Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

niedziela, 16 sierpnia 2015

Prezent i in progres

Ponad miesiąc temu odwiedzili nas przyjaciele. Z zamorskiej amerykańskiej krainy. Okazało się, że Pani Gość także szyje :) więc odbyła się seria rozmów z użyciem rąk i dźwięków wydawanych "paszczą" obrazujących różne czynności:) Wszystko to z prostego powodu: ja nie znam angielskiego a Pani Gość polskiego. Jednak się okazało, że język szycia jest międzynarodowy :)W zeszłym tygodniu dostałam niespodzianie list. A w liście były dwie paczki batików. Nasi przyjaciele zrobili mi prezencik :) Cudne. Najpierw nie wierzyłam własnym oczom, potem zaczęłam planować. Planów jest dużo ale wiem, że uszyję z nich dwa quilty. :)


W lipcu brałam udział w tajnym projekcie, bardzo tajnym. Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć czego on dotyczył to zapraszam na bloga przyczyny tajnego spisku. Jednak szycie do tego projektu tak mi się spodobało, że postanowiłam stworzyć dla siebie coś podobnego. Oczywiście mniejsze, szczegółów jeszcze nie dopracowałam ale już uszyłam zaczątek.


Oczywiście słoneczka :)Polubiłam szycie PP. A na koniec inna działalność. Na obozie na przełomie lipca i sierpnia rozpoczęłam serwetkę szydełkową. Bardzo cierpliwie ją dłubię.


Dziwne jest to lato. Nie mam czasu na robótki. Ani na inne czynności. Nie mam wolnych weekendów więc szycie leży. Mam nadzieję, że jesień będzie bardziej twórcza.

 Pozdrawiam serdecznie
 Karolina z Pracowni pod Aniołem

wtorek, 21 lipca 2015

Minimalistyczna lodówka

Moja dotychczasowa lodówka zawsze była duża i miała duży zamrażalnik. Teoretycznie zamrażalnik był bardzo potrzebny. Tak mi się wydawało. Ale gdy przyjrzałam się dokładniej to okazało się, że w zamrażalniku mam trzy mrożonki z czego jedną przeterminowaną, szynkę z dzika, kość na zupę i mięso na gulasz- około pół kilograma, dwa pojemniki z babcinymi krojonymi zieleninami i lód, dużo lodu. A wszystko co kiedyś zamrażałam - różne resztki jedzeniowe- po prostu po pewnym czasie wyrzucałam. Wiem, że to okropne marnotrastwo. Ale nie pamiętałam, że to zamrażałam. A nigdy nie było tyle by wystarczyło dla pięciu osób a pojedyńcze osoby u nas sobie nigdy nie robią obiadu.
No i moja lodówka się zepsuła. Nadeszła chwila podjęcia decyzji jaką teraz. Większość rodziny i znajomych kupiło ostatnio kupiło wielkie lodówki ale mi coś nie pasowało. Nie chcę przechowywać jedzenia aby go po kilku miesiącach wyrzucić.
Nie wiem czy podjęłam dobrą decyzję. Ale wybrałam lodówkę z małym zamrażalnikiem na górze- pojemność 44 litry zamrażalnika i 184 litry chłodzenia. W porównaniu z poprzednią nowa jest maleńka. Zobaczymy w użytkowaniu.
To pierwsze świadome ograniczenie sprzętowo- zakupowe. Na pewno będę musiała kontrolować zakupy ale to wyjdzie naszej rodzinie na zdrowie. Chłopcy chodzą i sieją czarnowidztwo, że się nie zmieścimy z lodem , a ja w głębi duszy też się obawiam, że będzie za mało miejsca nie tylko na lód.
Trzymajcie za nas kciuki.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

niedziela, 19 lipca 2015

Woreczek

Potrzeba matką wynalazków i pomysłów. Wybieram się na obóz i jak to ja muszę zabrać robótkę. No bo co ja będę robiła w wolnych chwilach? Przecież bezczynnie nie usiedzę za długo. Robótka musi być mało kłopotliwa i małogabarytowa czyli najlepiej szydełko. Ale przecież nitka się wybrudzi a worków foliowych nie znoszę. Czego potrzeba kobiecie z maszyną? to był moment :)




Woreczek ma kieszonkę na szydełko :) Do wymiany jest wstążeczka bo mnie denerwuje, że jest w kratkę. Ale jutro odwiedzę pasmanterię to nabędę sznureczek.
Przyznam Wam się, że pokonałam przy okazji kolejnego mojego potwora szyciowego czyli szycie po prostej :) Przyznaję się nie potrafię szyć (pikować) po prostej więc narysowałam sobie linie :)

Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

niedziela, 5 lipca 2015

lipiec w domu i zagrodzie

Dzisiaj zasypię Was zdjęciami. Upał jest taki, że szyć się nie chce ale mały porządek w ogródku zawsze można zrobić:) I jak zrobiłam porządek to przypomniałam sobie, że nie pokazałam Wam Piesków. Pieski są prezentem dla mojego męża od jego Mamy. Pieski rzeźbił Maciek Magnuszewski-przyjaciel rzeźbiarz z Beskidu Niskiego, jego i jego żony prace można obejrzeć pod linkiem:) Hepka jest blisko zaprzyjaźniona z Pieskami.




Jak widać na zdjęciach powyżej Hepka jak każdy sercowiec w tej pogodzie ledwo dycha a właściwie to całe dnie leży i dyszy, ale jest dzielna, nadal gdzie ja tam i ona :)

Poniższe zdjęcia będą z ogrodu. Trochę chwastów, trochę roślinek przydatnych.




Tu moje pomidory. Zdjęcie nieszczególne, ale wielkość krzaczków widać. Znalazłam też krzaczki pomidorów w chaszczach, które wyrwałam dzisiaj i zlitowałam się nad nimi, może urosną jeszcze :) (to te na grządce z Hepką)


Tu widać, że pomidorki dojrzewają :)


Maliny też.

Pięknie jest u mnie w ogrodzie. Wolałabym aby był troszkę bardziej intymny, osłonięty. A od czasu remontu na wspólnocie jest odsłonięty ze wszystkich stron. Widzą mnie sąsiedzi z każdej strony i nie mam cienia. Na razie rozwiązaniem były tuje, i dzięki nim chociaż od jednej strony mam troszkę zakrycia.
Nie inwestuję za dużo w ogród w tym roku ponieważ wspólnota wykupiła teren od miasta i zaczęły się podziały gruntu, każdemu według udziałów ale nikt nie wie z jakiej powierzchni, więc czekam :)

Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem