środa, 28 grudnia 2016

Zaległości i nowości

Obiecałam zdjęcia obrusu. Są to ostatnie zdjęcia tego obrusu przed pokapaniem olejem od śledzika, zachlapaniem zupką piernikową oraz udoskonaleniem wzoru czerwonym winem. Czy mam do kogoś żal? Nie. W końcu był do używania. Plamy może zejdą. A jak nie, to trudno. Płakać nie będę. 


Teraz kosmetyczka. Uszyłam ją według instrukcji, którą zapamiętałam ze spotkania Patchworku Cokolwiek Pomorskiego, kiedy Małgosia uczyła nas szycia kosmetyczek.




I na koniec dzisiejszy uszytek. Potrzebowałam zeszytu do projektu, w którym będę brała udział od 5 stycznia. Lubię ostatnio mieć ładne rzeczy, by z nich korzystać. Więc do brzydkiego zeszytu, który kupiłam, dorobiłam ładną okładkę:)




Okładka wersja druga poprawiona. Pierwsza z hukiem poleciała do kosza. Już myślałąm, że nie mam genu odpowiedzialnego za pikowanie i równe szycie. Pewnie nie mam ale kilka "serduszko-listków" jeszcze potrafię upchnąć :)
Pozdrawiam
Karolina z Pracowni pod Aniołem

4 komentarze:

  1. Plamy złażą od tego mydełka oktorym mi sama mowiłaś. Okładka super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne i różnorodne :) Podziwiam za odwagę użycia obrusa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w szafie niewykorzystanych dosyć. Niedokończonych z obawy przed plamami. Zaraz mi je mole zjedzą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie, co tam plamy jak piękna rzecz cieszy! Przede wszystkim zużywa się życie, cała reszta to... pikuś :)
    Dzięki Twojej pięknotce mam chęć na okładkę :)

    OdpowiedzUsuń