Wiosna to dla mnie okres małej wydajności robótkowej. Coś tam dłubię szydełkiem ale raczej mało. do maszyny chwilowo nie siadam. Nie żeby wstręt czy coś, dojrzewam po prostu. Ostatnio z kilku rzeczy nie byłam zadowolona więc muszę wrzucić na luz, żebym się nie zapętliła. Więc (wiem , że zdania nie zaczyna się od więc) poświęcam czas na chodzenie do kina, można popatrzeć na czym byłam tutaj. Chodzę do teatru i na koncerty. Czytam książki. Uczę się angielskiego czytając "Żonę Farmera". Ładuję akumulatorki. Jestem dla siebie dobra. Rozpieszczam swoje ciało, peelingi, balsamy, kremy do rąk i stóp. Po pracy sprawiam sobie przyjemność. A to coś dobrego do zjedzenia a to dłuuugi spacer z psem, kieliszek wina (no dobra, przyznaję się: dwa). Trochę pracy w ogródku i u Taty na działce.
I wiecie co?
to działa. Powoli zaczynam tęsknić za maszyną i robótkami ręcznymi. Może w niedzielę usiądę do maszyny?
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz