Właściwie to ten wpis miał mieć tytuł "Na rodzinę zawsze można liczyć...". Ale od początku. Kiedyś kupiłam "rolkę tkanin", chciałam uszyć kocyk dla znajomej ale jak zszyłam paseczki okazały się bardzo męskie i skończyły jako ufok. Leżały i czekały. Aż się doczekały. Tatusiowi jest zimno. W związku z tym "wykopałam" paseczki. Dodałam do nich czarny i popełniłam błąd. Wymyśliłam polar minky na tył. W pierwszej wersji chciałam włożyć do środka polar dla "cieplejszej wersji" ale po pierwsze zrobiło się strasznie ciężkie a po drugie zszywanie tych trzech warstw to była katorga. Wyprułam zrobiłam wersję nr dwa. Cholerny minky się wije i rozciąga w każdą stronę. Uszyłam. Stwierdziłam, że wyrzucę. Ale chłopaki przekonały mnie, żeby nie wyrzucać. Zawiozłam.
Jako, że ja zawsze widzę wady w tym co uszyję to gdy dawałam Tacie kocyk ostrzegłam, że kocyk ma wady. Ale rodzina uznała, że wady są co prawda dostrzegalne ale nie wpływa to na wartość produktu :) Na rodzinę zawsze można liczyć.
Na zdjęciach widać, że zwierzaki są fanami mojego uszytku.
Plusy: jeden ufok pokonany, tatusiowi będzie ciepło, jedna nauczka więcej.
Nigdy więcej minky. Nigdy więcej minky. Nigdy więcej minky. Nigdy.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem
Fajny kocyk, a Ty marudzisz :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze marudzę :)
UsuńJestem przekonana że zapomnisz jak się szyło i uszyjesz jeszcze raz a może nawet 10.Pozdrawiam Celina
OdpowiedzUsuń