czwartek, 2 sierpnia 2018

Lipiec - trochę spóźniony

Gdybym zaczęła od oczywistego stwierdzenia, że dawno mnie tu nie było, byłaby  i nie-byłaby to prawda. Bo jestem tutaj odruchowo codziennie. Ostatni miesiąc był jak rozpędzona lokomotywa, w dodatku na zakręcie. Od lipca nie pracuję zawodowo. Nie będę zajmowała się w najbliższym czasie żadnym dzieckiem. Po miesiącu nie wiem jeszcze, czy to dobrze czy źle, czas pokaże. Od połowy lipca zostałam "słomianą wdową", czyli mój mąż pojechał pracować do Stanów Zjednoczonych, znów nie jestem w stanie określić, co to dla mnie oznacza, wiem, że we wrześniu jadę do niego, na trochę. Bardzo za nim tęsknię.
Lipiec to był też czas odpoczynku na koloniach patchworkowych organizowanych przez Stowarzyszenie Polskiego Patchworku. Poznałam tam ludzi, tak samo zakręconych na szycie patchworku, jak ja a może i bardziej.Wypiłam litry wina, nawiązałam kontakty i przyjaźnie. Nauczyłam się nowych technik i doskonaliłam stare. Chodziłam na spacery nad Wisłę, ładowałam akumulatory.


Na koloniach rozpoczęłam duży projekt, który teraz leży i czeka. 



W lipcu miał premierę pierwszy numer "Szyjemy patchwork", magazynu wydawanego przez Stowarzyszenie dla członków. Czemu o tym piszę? Jestem jedną z czterech redaktorek. Zgadniecie który artykuł jest mój? Czy jestem dumna? Bardzo. Jaka czeka przyszłość ten projekt? Mam nadzieję, że świetlana :)
Przepraszam za jakość zdjęcia.
W lipcu dużo się działo, ale znalazłam czas na szycie. Tego projektu nie mogę pokazać w najbliższym czasie ale jestem z niego bardzo zadowolona.


W najbliższym czasie mam w planach wykończyć rozpoczęty na koloniach projekt i spróbować czegoś nowego. A na ile mi czas pozwoli, to zobaczymy.
Uczę się nie planować  i płynąć z prądem :)
Wasza
Karolina Z Pracowni pod Aniołem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz