piątek, 25 sierpnia 2017

Sprzątanie kuchni

Dzisiaj przyszła kolej na kuchnię.  I znowu: dlaczego kuchnię? U mnie dlatego, że jest najbardziej problematyczna. Mała, pełna sprzętów, z mnóstwem potrzebnych rzeczy.  Jak sprzątać? Ja  jechałam szafka po szafce.  Z góry w dół.  Lubię robić to jednego dnia ale równie dobrze można sprzątać jedna szafka jeden dzień albo przy okazji tygodniowego sprzątania przeglądać dokładnie kolejne szafki. Dlaczego sprzątnęłam całą kuchnię w ciągu jednego dnia i teraz leżę ze zmęczenia i kwiczę? Po pierwsze lubię ten efekt "wow". Po drugie moja kuchnia jest mała i w sumie mam siedem szafek z czego cztery malutkie. Ale i tak w każdej wyjmowałam wszystko i przeglądałam każdą rzecz. I znowu, trochę rzeczy poleciało, kilka zmieniło miejsce a dla kilku szukam nowego domu. Znalazłam kilka takich co uznałam za zaginione w akcji oraz całkiem pokaźną kolekcję alkoholi :)
Kuchnia w moim przypadku to niestety osad z gazu. Lepkie ohydztwo. Nie będę Was namawiać do sprzątania tego metodami naturalnymi, może do codziennego ogarniania są dobre ale do akcji "perfekcyjna" - chyba za słabe. Jakoś nie wierzę aby stary brud dał się rozpuścić szybko i bezboleśnie pod wpływem sody oczyszczonej i octu. Ja używam tego:


Nie płacą mi za reklamę. Ale i tak zareklamuję. Działarewelacyjnie. Ja to kupuję w jakiś internetach :) nie pamiętam nazwy sklepu ale jak się wpisze w wyszukiwarkę to się pojawia. Jedna uwaga: używamy tego w rękawiczkach i spłukujemy z mytej powierzchni. Do tego używam szmatek z lidla i innej chemii lidlowej, używam ich bo tam robię zakupy, a nie chce mi się szukać idealnego środka w całym mieście.
Trzeba wiedzieć co można oddać, co można wyrzucić, a co mimo, że jest brzydkie i zniszczone musi zostać. Oczywiście, jeśli ktoś jest minimalistą naturalnym to nie ma problemu z tym co ma wyrzucić, reszta z nas po prostu musi to przemyśleć. Jest zasada pół roku- czyli jeśli nie używamy czegoś przez pół roku to możemy to wyrzucić. Jest zasada trzech P - czyli zostaje tylko to co jest piękne, pożyteczne lub potrzebne. Jest zasada - jeśli to kochasz to zostaje. Ja stosuję inną zasadę - zdrowego rozsądku. Nie jest ona zbyt jasna ale z grubsza odpowiadam sobie na pytania - czy ja tego potrzebuję? czy ja tego używam? czy mam miejsce aby to przechowywać? czy nie mam czegoś czym mogę to zastąpić? co będzie jeśli to wyrzucę? skąd to mam? czy mogę to komuś oddać, sprzedać? Po co mi na przykład zestaw do fondue dla dwojga? skoro w domu jest nas czworo ?  zajmuje miejsce w szafie -  w moim odczuciu musi zniknąć zwłaszcza, że komplet do fondue czeka na lepsze czasy w piwnicy :) . Albo durszlak z złamanym uszkiem - kilkakrotnie mnie zawiódł, gdy odlewałam makaron, a mam jeszcze jeden durszlak, więc decyzja prosta - śmietnik.
Śmietnik również z jedzeniem przeterminowanym (znalazłam stare budynie - Maciek się wyprowadził dwa lata temu a tylko on jadał u nas budyń) i zepsutym. Nie będę tego uzasadniać liczę na Waszą inteligencję.
Na częściach wspólnych mieszkania trzeba wziąć pod uwagę potrzeby wszystkich mieszkańców, tak więc dla Babci kubeczki wiszą na haczykach  - bo trudno jej sięgnąć do szafki wiszącej, dla kota stoi krzesełko bo już nie daje rady wskoczyć na parapet do jedzenia, a dla Pana i Władcy miejsce na półce dla jego "mieszanek sportowych"

Oczywiście oprócz szafek czyścimy też glazurę, blaty, sprzęty. też zgodnie z zasadą najpierw to co stoi wyżej, potem niżej. Ja umyłam też okno dla lepszego efektu. Na końcu myjemy podłogę.
I czas na następne pomieszczenie. trzeba podjąć męską decyzję: łazienka? przedpokój? czy pokój dzienny? a może sypialnia?
Ale tą decyzję podejmiemy jutro :)
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Pracowni pod Aniołem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz